niedziela, 22 grudnia 2013

PROLOG

<muzyka>


- Mamo już jestem! - krzyknęła, kiedy weszła do niedużego mieszkania w Poole, w Anglii. - Mamo? Halo, mamo! - powtórzyła, kiedy nie usłyszała odpowiedzi. Zaczęła biegać od pokoju do pokoju. Kiedy weszła do kuchni, zobaczyła ją leżącą na podłodze. 
- Mamo, słyszysz mnie? Odpowiedz, proszę! Mamo, nie rób mi tego błagam! - krzyczała przez łzy. Ale kobieta jej nie słyszała. Była nieprzytomna.
Osiemnastolatka chwyciła za telefon i wybrała trzycyfrowy numer pogotowia.
Przyjechali po piętnastu minutach. Zabrali ja do szpitala, brunetka pojechała z nimi.

Czas dłużył się niemiłosiernie. Siedziała skulona na podłodze i czekała na jakąkolwiek wiadomość.
I potem te cztery słowa, które zapamięta do końca życia: "Twoja matka nie żyje".    


Spojrzała na ludzi stojących obok. Było ich około stu. Połowy nawet nie znała. Reszta to bliższa i dalsza rodzina. Zastanawiała się po co tu przyszli. Dlaczego są tu teraz, a nie kiedy właśnie ich z mamą potrzebowały. Nikt nie zaproponował pomocy. A teraz wielce płaczą nad jej grobem. 
Ona już nie potrafiła płakać. Dziwne, prawda? Oczywiste jest to, że czuła pustkę. Ale to było spowodowane tym, że bała się, że już nikomu nie będzie potrzebna. Przez ostatnie dwa lata zajmowała się mamą, którą dopadła straszna choroba, rak. W ciągu dwudziestu czterech miesięcy zaatakował niemal całe ciało. 

Ostatni raz spojrzała na trumnę, która po chwili została spuszczona na dół i zasypana ziemią. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Kilkoro z nich podeszło do niej i złożyło kondolencje.
I wtedy zobaczyła jego.
- Co tu robisz? - spytała głosem pełnym pogardy. Miała szczęście, że na cmentarzu zostali tylko ono, bo w tym momencie ludzie na pewno próbowaliby ją uspokoić.
- Bardzo mi przykro z powodu śmierci mamy.
- Nie udawaj. Nie interesowało cię co się z nami dzieje przez ostatnie cztery lata! Teraz nagle się zjawiasz i mówisz, że jest ci przykro!? - prawie krzyczała. Ale taka była prawda. Jej rodzice żyli w zgodzie, ich małżeństwo było udane. Jednak ojciec był pracoholikiem, praca zawsze była dla niego ważniejsza.
Cztery lata temu wyjechał do Londynu i nawet nie dawał znaku życia! 
- Myślałeś, że zjawisz się tu po tych latach, a ja wpadnę ci w ramiona i powiem jaki to z ciebie świetny tatuś? 
- Chodź, odwiozę cię do domu, porozmawiamy.
- Nigdzie z tobą nie jadę.
- Nie zachowuj się jak dziecko, Lilly.

Weszli do mieszkania, gdzie czekała na nich ciocia Britt, siostra mamy. Siedziała na kanapie i poklepała miejsce ook niej. Osiemnastolatka usiadła. Wiedziała, że to nie zwiastuje nic dobrego.
- Kochanie, jak dobrze wiesz...- zaczęła kobieta, jednak dziewczyna postanowiła jej przerwać.
- Proszę, przejdźcie do rzeczy.
- Dobrze. Zamieszkasz z ojcem w Londynie.
- Słucham?!
- Kochanie, to dla twojego dobra.
- Nie ma mowy!  Jestem pełnoletnia i mogę decydować za siebie! Zamieszkam tu, w tym mieszkaniu.
- Nie możesz. Mieszkanie jest teraz własnością kogoś innego. Okazało się, że nie było opłacane, więc właściciel je sprzedał. Przykro mi.
- Żartujecie sobie ze mnie, prawda? Błagam, powiedzcie, że to jest żart!